RE: How do cinemas make money? aka. Stanowski is wrong. / Stanowski myli się ws. kina

You are viewing a single comment's thread:

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Ja przez ostatni rok chciałem być dobry dla twórców Youtubowych których lubię i wyświetlać (niekoniecznie oglądać; robić coś na innej karcie przeglądarki) do końca wszystkie reklamy, żeby sobie zarobili, ale no kurczę... po prostu się nie da. Reklamy na YT są już chyba puszczane ze 2x głośniej niż film który przerywają, nawet w telewizji różnica głośności jest już mniejsza wg mojego wrażenia. Do tego, olbrzymia część z nich to reklamy jakieś gówno gierek mobilnych lub trailery filmów, które są pełne ultranieprzyjemnych dźwięków. W rezultacie, po kilku sekundach takiej reklamy jestem wytrącony z równowagi na kilka minut, co obniża jakość mojego życia. Oczywiście mogę je wyciszyć i robić coś na innej karcie przeglądarki, ale zawsze kończy się to tak, że zapominam o materiale i potem on na wyciszeniu leci po reklamie i ja muszę przewijać.
W rezultacie, niedawno powiedziałem dość i wróciłem do ich blokowania. Chciałem być dobrym człowiekiem ale ten świat jest zbyt zły.

No, restauracje, zwłaszcza fast food, też na napojach czy przekąskach typu frytki zarabiają główny dochód, dania główne typu burgery są sprzedawane z małym zyskiem, a ich celem jest to, żeby osoba przyszła dla burgera a przy okazji kupiła frytki i napój.



0
0
0.000
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});
1 comments
avatar

ja oglądam z reklamami tylko u max 5 youtuberów, których albo bardzo lubię albo zasłużyli sobie za wkład w ten film. Reszta niby też, ale na biednych nie trafiło, każdy z nich żyje lepiej niż Ty i ja, jeśli chodzi o pracę/czas poświęcony na nią/czas wolny/kasę.

Aż tak źle nie ma jak w kinach, bo łatwiej jest wcisnąć koszty tu i tam. Wielu kucharzy Ci tego nie powie, ale ja Ci powiem znając opinie bardziej doświadczonych ode mnie (a jestem uważany za ogarniętego kucharza-amatora i sam widzę, jak wzrósł moj power level w tej materii) - jeżeli kluczowe składniki są dobrej jakości, to te mniej istotne, a nawet bardziej istotne, ale nie kluczowe mogą być gorsze lub kupione po taniości. A że kontrole nie wpadają zbyt cżęsto do mniejszych i średnich miast (no dobra, tam nieco częściej), to nie muszą tak dbać o renomę, jak McDonald lub droższe restauracje, gdzie płacisz za porządnie wykonany posiłek ;). Ale tak, co do napojów etc. masz rację. Też o tym słyszałem.